Mój tata jest piekarzem z zawodu. Przez 15 lat z wielkim szacunkiem obchodził się z mąką by z tej powstał chleb. Wracał w pracy o różnych porach, czasami nieprzyzwoicie rano i ze zmęczenia zasypiał nad talerzem zupy, który dawała mu mama. Jako dziecko mogłam obserwować jego walkę z ogromnym zmęczeniem. Gdy wychodził do pracy pytał mnie i mojego brata co byśmy chcieli aby nam przyniósł i czasami nasze życzenia były zwyczajne- bułkę dupkę, albo drożdżówkę z makiem, ale innym razem była bułeczka warkoczyk, bułka w kształcie samochodu czy serca. Zawsze spełniał nasze prośmy i przynosił nam takie wypieki. Podziwiałam go za to i podziwiam do dziś. Mimo, że zmienił zawód i robił coś innego przez ostatnich 15 lat swój nowy zawód także wykonywał z ogromnym zaangażowaniem. Gdy piekę chleb zawsze dzwonię do taty z pytaniami o sztuczki, triki, jak postąpić z mąką, jakiej użyć w jakich proporcjach, po czym poznać że pora przestać mieszać, by wypiek wyszedł najlepszy. Zawsze powie coś przez co szerzej otwieram oczy a wydawać by się mogło, że to przecież tylko chleb. To samo robię gdy piekę drożdżówki. Tata jest dla mnie ogromnym autorytetem.
Ten przepis zrobiłam na podstawie przepisu, który otrzymałam od kolegi, choć troszkę go zmodyfikowałam 😉 ale nauki taty wykorzystane w wielu miejscach całego procesu 😉
Składniki na 1 chlebuś:
0,45 kg mąki pszennej
3 łyżki mąki pełnoziarnistej
3 łyżki mąki żytniej
500 ml ciepłej wody
1/4 kostki drożdży (25g)
1/2 szkl płatków owsianych
3 łyżki łuskanego słonecznika
1 łyżka białego sezamu
1 łyżeczka soli
1 łyżka cukru
Do plastikowej miski wlewam ciepłą wodę – nie gorącą, dodaję drożdże i rozpuszczam je w wodzie. Dodaję pozostałe składniki i tak długo mieszam chleb aż zaczyna odchodzić od ręki. Czyli jak uniesiecie rękę do góry to ma się tak nagle od niej odczepić – ma przestać się ciągnąć.
Odstawiam ciasto na około 30 minut do wyrośnięcia w ciepłe miejsce. Ciepłe, czyli takie bez przeciągów. Przykrywam ściereczką.
Formę keksówkę wykładam papierem do pieczenia. Gdy ciasto wyrośnie, przekładam je do formy, moczę ręce i mokrymi rekami układam górą część chlebka – wyrównuję i daję mu jeszcze 15 minut na ponowne wyrośnięcie.
Piekarnik nastawiam na 180 stopni góra/dół i piekę chleb przez około 50 minut. Sprawdzajcie Wasze chlebki bo piekarniki różnie pieką.
Po upieczeniu wykładam go na kratkę i przykrywam ręcznikiem – mój tata mówił na to- pozwalam żeby chleb się spocił. Chodzi o to żeby skórka chleba nie zrobiła się twarda jak skała tylko zmiękła. Można oczywiście tego nie robić i gdy tylko wystygnie zacząć konsumować 😉 Nie wkładany natomiast takiego chleba do żadnej reklamówki. Spoci się tak, że spleśnieje 😉